"W życiu każdego z nas jest jedna niewypowiedziana tajemnica,
niewybaczalny żal, nieosiągalne marzenie i niezapomniana miłość."
~ Nadia ~
Wyjazd na studia to wielkie przedsięwzięcie w życiu młodego człowieka. Student zaczyna nowy początek w obcym miejscu i wśród ludzi, których nie zna. To trudny okres pełen obaw i zmian. Nie wiadomo, co może się przydarzyć. Pojawia się strach. Ja też to teraz przeżywam. Przyjechałam z Polski do Niemiec na studia. Jestem studentką medycyny na uniwersytecie Ludwika-Maksymiliana w Monachium. To dla mnie wielkie wyróżnienie. Od zawsze o tym marzyłam. Nigdy nie myślałam, że może mi się to udać. Byłam pewna, że to byłby dla mnie za duży sukces, ale teraz... Jestem tutaj w stolicy Bawarii i dziś zaczynam studia medyczne. Rozpiera mnie radość, ale boję się, jak będzie wyglądało moje życie. Nie jestem ładna ani nie potrafię łatwo nawiązywać kontaktu z innymi. Obawiam się, że mogę zostać sama. Samotność doskwierała mi od wielu lat. Nigdy nie miałam przyjaciół, na których mogę liczyć ani nie przeżyłam wielkiej miłość. Teraz znaleźć to wszystko będzie jeszcze trudniej. Wiele osób zawsze powtarzało mi, że mam trudny charakter.
Jestem pełna sprzeczność. Nie wierzę w miłość, a tak bardzo jej pragnę. Kocham swoją samotność, a czasami chcę spędzać całe dnie z ludźmi. Chcę zapomnieć, ale jednocześnie cały czas sobie przypominam o wydarzeniach, które nie powinny mieć miejsca...
Ruszyłam do uniwersytetu, w którym miał się odbyć mój pierwszy wykład. Wyszłam wcześniej, bo nie do końca wiedziałam, czy znam dobrą drogę. Spacerowałam ulicami Monachium. Zakochałam się w tym mieście. Jest ono takie inne, bajeczne. Słynie z zapierających dech w piersiach krajobrazach. Byłam tu na wakacjach jako dziecko i wtedy zapragnęłam tu mieszkać. Udało mi się to.
Chodząc tak, zgubiłam się. Byłam zdezorientowana. Musiałam znaleźć odpowiednią drogę. Szukałam planu miasta, ale nic nie znalazłam. Idąc, rozglądała się na wszystkie strony i wpadłam na kogoś. Przeprosiłam tą osobę. Gdy spojrzałam w stronę tego człowieka, napotkałam wzrok blondynki. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Emanowała od niej pozytywna energia. Nie wiem, jak ludzie to robią. Cieszą się ze wszystkiego... Są wiecznymi optymistami... Ja tak nie potrafię. Nie jestem taką osobą. Zawsze patrzę na wszystko w czarnych barwach. Nie wierzę w siebie. Wydaję mi się, że szczęście, które mam przez chwilę, zaraz pryśnie. Boję się żyć pełną piersią. Nie potrafię być cały czas wyluzowana. Bardzo często jestem zbyt poważna.
- Jestem Lisa. Coś czuję, że zgubiłaś się w tym mieście. Jeśli chcesz, mogę Ci pomóc - powiedziała, uśmiechając się. Była taka serdeczna i pełna energii... Ratowała mi życie. Jeśli zaraz nie znajdę się na uniwersytecie, to spóźnię się. Nie chciałabym tego.
- Nadia. Masz racje, zgubiłam się. Możesz mi powiedzieć, gdzie znajduje się uniwersytet Ludwika-Maksymiliana? - spytałam, wysilając się na najbardziej serdeczny uśmiech, który posiadałam.
- Och... Oczywiście. Mogę Ci tam nawet zaprowadzić. Sama się tam wybieram. Zaczynam medycynę na tej uczelni - oznajmiła blondynka. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu. Poznałam osobę, która zaczyna ten sam kierunek studiów, co ja. Może mój pech, który towarzyszył mi w Polsce zniknął, a teraz pojawi się szczęście?
- Też będę tam studiować medycynę - powiedziałam. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła. Ruszyłyśmy do miejsca, w którym miały się odbyć wykłady. Lisa opowiedziała mi o sobie. Przez wiele lat była modelką. Teraz chciała zając się czymś innym. Od zawsze uwielbiała pomagać ludziom, dlatego postanowiła, że zacznie studiować medycynę. Miała też chłopaka, z którym mieszkała. Kochała go i była pewna, że on ją też. Spędzał z nią każdą wolną chwilę. Nie mieli dużo czasu dla siebie, bo on był sportowcem. Dziewczyna opowiedziała mi też o swojej najlepszej przyjaciółce. W pewnym momencie poczułam ukłucie zazdrość. Jej wszystko przychodziło tak łatwo. Nie starała się, aby być studentkom medycyny. To było dla niej tak spontaniczne, jak wyjście do kina. Ja natomiast poświęciłam, za to tak wiele... Od zawsze próbowałam, do tego dążyć za wszelką cenę. Lisa miała także wspaniałego chłopaka, przyjaciół i świetny żywot. Nie dziwię się jej, że była tak serdecznie nastawiona do życia. Posiadała wiele. Była szczęśliwa.
Po kilku godzinach spędzonych na uniwersytecie, byłam bardzo zmęczona. Czekały mnie trudne dni, pełne nauki... Wiem, że początki są ciężkie. Wykładowcy chcąc przestraszyć studentów, wymagają bardzo dużo. Z czasem już mniej, ale w ciągu pierwszego roku wiele osób nie daje rady i rzuca studia.
Moja nowa znajoma postanowiła, że pójdziemy na kawę. Zgodziłam się. Rozmawiałyśmy ze sobą przez długi czas. Opowiedziałam jej o sobie. Moje życie nie było tak imponujące jak jej. Mieszkałam w Warszawie przez całą młodość. Większość mojego czasu spędziłam na nauce. W moim rodzinnym mieście miałam swoją "paczkę", która wcale nie traktowała mnie, jak przyjaciółkę. Większość czasu myślałam inaczej. Po wielu latach spędzonych razem, wszystko zaczęło się rozpadać jeszcze bardziej. Nasze oczekiwania, co do życia różniły się. Dorastaliśmy i wszystko się zmieniło, a my byliśmy sobą zmęczeni. Od roku prawie w ogóle się nie dogadywaliśmy. Ja też zawiniłam w wielu rzeczach. Obwiniałam ich o coś, co stało się jakiś czas temu. Sama byłam sobie winna, ale wolałam usprawiedliwić siebie, obciążając ich. Wiem, że sprawiłam tym ból moim przyjaciołom. Zraniłam ich, ale oni też robili to wiele razy. Wystawiali mnie do wiatru, kłamali, knuli intrygi... Zawsze im wybaczałam, ale moi "przyjaciele" nie chcieli pogodzić się z moim jednym błędem i mi przebaczyć. Gdy okazało się, że wyjeżdżam do Monachium, zostawiłam ich. Zachowałam się egoistycznie. Wiem o tym, ale nie potrafiłam wytrzymać ich ciągłej fałszywość i opuszczania mnie, gdy najbardziej ich potrzebowałam. Ja byłam zawsze, a ich nie było nigdy... Dlatego nasze drogi się rozeszły... Gdzieś w głębi bardzo za nimi tęsknie, ale wiem, że tak będzie dla mnie lepiej. Czasami po prostu nie dawałam przy nich rady psychicznie. To ja odstawałam od nich najbardziej od zawsze. Ostatnimi czasy to jeszcze bardziej się wzmogło i chociaż próbowałam stać się, jak oni to nie potrafiłam. Wolałam być sobą i ich stracić, niż udawać kogoś kim nie jestem...
~ Andreas ~
W życiu można mieć farta, gdy na loterii wygrywa się główną nagrodę albo, gdy ktoś pojawia się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Do niektórych szczęście przychodzi samo, inni zaś muszą starać się, żeby, choć na chwilę móc je poczuć. Ja należę do tej pierwszej grupy. Mam wspaniałą dziewczynę, z którą jestem od trzech lat, własne mieszkanie i robię to, co kocham, co sprawia mi radość. Pieniędzy też mi nie brakuję, więc czego mogę chcieć więcej?
Leżałem na łóżku w pokoju hotelowym i odpoczywałem po dzisiejszym konkursie, w którym zająłem dość dobre piąte miejsce. Mogło być lepiej, ale i tak jestem zadowolony ze swoich występów na tutejszej skoczni. Jest to wyjątkowe miejsce, bo właśnie tutaj po raz pierwszy stanąłem na najwyższym stopniu podium w konkursie Pucharu Świata.
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Podniosłem się lekko, podpierając na łokciach. Po pokoju krzątali się koledzy z kadry, z którymi go dzieliłem. Przyglądałem im się uważnie, nie wiedząc, co planują zrobić. Nie zdziwiłbym się, gdyby oznajmili mi, że chcą zrobić komuś jakiś żart. Po nich wszystkiego można się spodziewać.
-Widziałeś moją błękitną koszulę w kratę?- zapytał Marinus, rozrzucając po podłodze całą zawartość torby podróżnej. Nie wiem czy to pytanie było skierowane do mnie, czy do Richarda, więc nie odpowiedziałem. Zamknąłem oczy i ponownie położyłem się na łóżko, wzdychając głośno. Niepotrzebnie zgadzałem się na dzielenie z nimi pokoju. Przy nich nigdy nie zaznam spokoju i ciszy, a tego najbardziej teraz potrzebuję. Potrzebuję się wyciszyć i przestać myśleć o tym, co wydarzyło się dokładnie rok temu.
Po chwili poczułem jak materac ugina się pod czyimś ciężarem. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem uśmiechniętego Marinusa i jego dłoń, która o mały włos nie zderzyła się z moją twarzą.
-Widzę, że znalazłeś już koszulę, więc czego chcesz tym razem? –warknąłem, lustrując przyjaciela wzrokiem. Kąciki jego ust uniosły się wyżej, powodując jeszcze większy uśmiech na jego twarzy.
-Idziemy na miasto.-oznajmił Richard, który właśnie opuścił łazienkę. Był ubrany w ciemne jeansy i w zwykłą koszulkę z jakimś nadrukiem. Podszedł do mojego łóżka i przysiadł na jego brzegu. Poczułem mocny zapach perfum i już wiedziałem, co się kroi.
-A po co mi to mówicie?- zapytałem lekko podenerwowany. Jeśli chcą wyciągnąć mnie na jakąś imprezę, to dziękuję, ale nie skorzystam. Nie, po ostatnim razie. Richard pokręcił głową z rozbawienia, podnosząc się z miejsca i opuszczając pokój, a ja miałem ochotę mu przyłożyć. Nie wiem skąd we mnie tyle agresji, ale widząc jego irytujący uśmieszek kilka godzin dziennie przez parę dni, to w człowieku się po prostu gotuje. Podniosłem się do pozycji siedzącej, aby mieć lepszy widok na to, co dzieję się wokół. Na podłodze wciąż walały się rzeczy Krausa, który właśnie sprawdzał coś w swoim telefonie. Odchrząknąłem, zakładając ręce na pierś. Marinus odciągnął wzrok od urządzenia i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Czemu nie jesteś jeszcze gotowy? -zapytał zrezygnowany. –Przecież Richard mówił, że idziemy na miasto.
-Ale ja nigdzie nie idę. –odpowiedziałem stanowczo – I Ty również nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie posprzątasz tego bałaganu. –wskazałem ręką na ubrania leżące na podłodze. Marinus wywrócił oczami i pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym zajął się zbieraniem rozwalonych rzeczy. Kiedy skończył, ruszył w stronę drzwi, nie obdarowując mnie nawet przelotnym spojrzeniem. Obraził się, czy co? Przecież kazałem mu tylko posprzątać.
-Zmieniłeś się.- mruknął pod nosem, stojąc u progu drzwi i zaciskając dłoń na metalowej klamce. Uniosłem brwi do góry w geście zdziwienia.
-Co? Jak to się zmieniłem? Przecież wciąż jestem tym samym Andreasem, co kiedyś. –zaśmiałem się nerwowo, nie wiedząc, o co chodzi Krausowi. Bałem się, co mogę zaraz usłyszeć z ust przyjaciela.
–Nie rozumiem, o co Ci chodzi.
Chłopak prychnął, odwracając się w moją stronę. Na jego twarzy wciąż malował się uśmiech, ale nie był to ten sam uśmiech, co kilka minut temu. Ten był wymuszony i trochę współczujący.
-Naprawdę tego nie widzisz? –zapytał. Pokręciłem przecząco głową, chcąc, aby mi to wytłumaczył.
–Odkąd zamieszkałeś z Lisą kilka miesięcy temu, stałeś się zupełnie innym człowiekiem. Nie wygłupiasz się z nami tak jak kiedyś. Nie chodzisz na imprezy, co jest bardzo dziwne, bo kiedyś ciężko było Cię wyciągnąć z klubu, a teraz w ogólnie się tam nie pojawiasz. Nie tylko ja to zauważyłem. Cała kadra tak uważa. Może to dziwnie zabrzmi, ale martwimy się o Ciebie. Kiedyś byłeś inny. Gdzie się podział ten stary, dziecinny Wellinger?
Słowa, które wypowiedział, nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Przecież ja się nie zmieniłem. Wciąż jestem sobą. Trochę dojrzalszym, ale jednak sobą. Mam swoje powody, przez które nie chcę brać udziału w imprezach. Nie mogę nikomu o nich powiedzieć. To tylko i wyłącznie moja sprawa.
Słowa, które wypowiedział, nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Przecież ja się nie zmieniłem. Wciąż jestem sobą. Trochę dojrzalszym, ale jednak sobą. Mam swoje powody, przez które nie chcę brać udziału w imprezach. Nie mogę nikomu o nich powiedzieć. To tylko i wyłącznie moja sprawa.
Marinus, widząc moją obojętność, westchnął i opuścił pomieszczenie, wiedząc, że nic nie uda mu się zdziałać. Odetchnąłem z ulgą. Cisza panująca w pokoju nieco mnie uspokoiła. W końcu mam czas dla siebie i swoich myśli. Muszę wszystko przemyśleć na spokojnie. Przecież to niemożliwe, żeby się zmienił. A może jednak ?
***
Witamy wszystkich bardzo serdecznie.
Jesteśmy pozytywnie zaskoczone przyjęciem tej historii przez Was. Nie spodziewałyśmy się takiego odzewu z Waszej strony. Niezmiernie się cieszymy z Waszych komentarzy. Dały nam one mega motywację, dlatego tak szybko pojawił się pierwszy rozdział. Mamy nadzieję,że nie zawiodłyśmy.
Andi obchodzi dziś 20 urodziny. Życzymy mu wszystkiego najlepszego! Zapraszamy do wyrażania swojej opinii. Krytyka mile widziana.
Pozdrawiamy!