Strony

poniedziałek, 25 lipca 2016

Rozdział 3

„Czasami wystarczy jedno spojrzenie,
 jedno przypadkowe spotkanie,
a wszystko wraca ze zdwojoną siłą.”

~Andreas~

Nie wierzę, po prostu nie wierzę! To jest jakiś kiepski żart! Oddycham powoli i głęboko, starając się uspokoić szybsze bicie serca i rozluźnić choć trochę mięśnie. Wzrok wciąż mam skierowany na dziewczynę, która powoli i niepewnie zmierza w naszym kierunku na zawołanie Lisy. Wygląda jakby również była w niemałym szoku, bądź po prostu zgrywa taką, a naprawdę cieszy się z tego, że postawiła mnie w niezbyt przyjemnej sytuacji. Ale ja się nie dam tak łatwo! Będę udawał, że nie rusza mnie jej osoba. Że nigdy nie widziałem jej na oczy i jest mi zupełnie obca, choć wiem, że będzie to cholernie trudne. Najchętniej to już teraz wygarnąłbym jej, co o niej myślę i kazał się wynosić z mojego mieszkania, ale nie mogę pozwolić, by ktoś, ktokolwiek się czegoś domyślił. Nikt nie może się dowiedzieć o tym, co było, co się kiedyś wydarzyło. Nikt, a w szczególności Lisa. Inaczej będę skończony.
-To jest Nadia. –mówi moja mała blondyneczka, wskazując dłonią na dziewczynę, która uśmiecha się nieśmiało, lecz gdy napotyka moje spojrzenie, jakby speszona spuszcza głowę w dół.
-Andreas. –Z wymuszonym uśmiechem wyciągam rękę w stronę szatynki, którą po chwili niepewnie ściska swoją drobną dłonią. Gdy dotykam jej delikatnej, wręcz aksamitnej skóry, wszystko wraca. Przypominam sobie każdy szczegół, nawet ten najmniejszy i czuję dziwne ciepło. Cholerne ciepło, które nie powinno się w ogóle pojawić! Ganie się w myślach i wracam na „ziemię”.  –Miło mi cię poznać.
-Mnie również miło. –odpowiada cicho pod nosem, nie obdarowując mnie chociażby ukradkowym spojrzeniem i szybko zabiera dłoń z mojej.
Prycham w myślach i wymijam ją, kierując się do salonu, gdzie Lisa wsadza otrzymane kwiatki do wazonu w szarym kolorze ze złotymi zdobieniami. Nie chcę dłużej przybywać w towarzystwie Nadii, bo nie działa na mnie zbyt dobrze. Na pewno nie tak, jak powinna. Muszę przestać o niej myśleć, bo zaraz zwariuję, dlatego też oplatam ramionami talię mojej dziewczyny i całuję we włosy, wdychając przy okazji zapach jej ulubionego owocowego szamponu. Blondynka odwraca się momentalnie i z szerokim uśmiechem na ustach daje mi szybkiego buziaka, przytulając się do mnie. Tak bardzo za nią tęskniłem, mimo iż nie było mnie tylko kilka dni. Kocham Lisę i nie chcę jej stracić, więc gdy tylko nadarzy się okazja, będę musiał porozmawiać z Nadią, wyjaśniając z nią wszystko. Na pewno nie będzie to miła rozmowa.
Po chwili blondyneczka odsuwa się ode mnie i wraca do wcześniej wykonywanej czynności. Nie rozumiem dlaczego układanie tych głupich kwiatków jest takie ważne. Przecież wystarczyłoby je po prostu wsadzić do wazonu z wodą i położyć całość gdzieś na szafce, by stawiła kolejną dekorację pomieszczenia. Wzdycham, siadając na sofie w rogu pokoju, kiedy Lisa opuszcza salon i znika w kuchni. Nagle do moich uszu dociera czyjś śmiech. Słodki i bardzo melodyjny śmiech, który gdzieś już słyszałem. Spoglądam w stronę usłyszanego dźwięku i zaciskam dłonie w pięści, widząc szatynkę i Alexa czymś rozbawionych. Nie podoba mi się to i nie mam pojęcia dlaczego. Brunet zauważa, że się im przyglądam i szepcze coś dziewczynie na ucho. Odwracam wzrok, żeby nie musieć na nich patrzeć, lecz Alex ma chyba inne plany, bo po chwili siada tuż koło mnie, a Nadia niepewnie zajmuje miejsce przy stole.
Brunet zaczyna o czymś opowiadać, aby zagaić rozmowę, ale nie słucham go. Puszczam to, co mówi mimo uszu, skupiając całą swoją uwagę na dziewczynie, która z opuszczoną głową bawi się swoimi palcami. To dziwne, że jeszcze nikt nie zauważył tego napięcia, które panuje odkąd pojawiłem się w domu.
-To co? Jesteście głodni? –W salonie pojawia się uśmiechnięta od ucha do ucha Lisa, więc wszyscy patrzymy w jej kierunku. Nawet Nadia, która właśnie podnosi się z miejsca.
-Ja... –zaczyna szatynka. –Przepraszam, ale chyba pójdę już do domu. Nie czuję się najlepiej i nie chcę psuć wam wieczoru.
Uśmiecham się delikatnie, widząc jak przyglądająca się Nadii blondyneczka ściąga brwi, marszcząc przy tym swój mały nosek. Moja Księżniczka zawsze wygląda pięknie, nawet jeśli się nad czymś mocno zastanawia.
-No… Nie wyglądasz zbyt dobrze i w dodatku jesteś strasznie blada. Najlepiej by było, gdybyś się teraz położyła. – mówi Lisa, po czym zwraca się do mnie – Andreas, odwieziesz Nadię, prawda?
-Jasne, nie ma problemu. –mruczę pod nosem, powoli wstając z kanapy. Nie mogłem odmówić, to byłoby niegrzeczne, choć chętnie bym to zrobił. Nie mogę zdzierżyć towarzystwa tej dziewczyny w moim mieszkaniu, a co dopiero w samochodzie, gdzie jest zdecydowanie mniej wolnej przestrzeni. Ale przynajmniej będę mógł się z nią rozmówić na osobności.
-Nie trzeba. Mogę się przejść bądź zamówić taksówkę. –Szatynka reaguje w ekspresowym tempie, udając się w stronę małego przedpokoju. Ucieka. Czyżby się mnie bała?
-Nie wygłupiaj się. –zaczyna ponownie Lisa, idąc za dziewczyną. –Przecież słyszałaś. To żaden problem.
-Ehh… Niech będzie. –Nadia daje za wygraną, najwidoczniej wiedząc, że i tak nie wygra z blondynką. Jest już ubrana i gotowa do wyjścia. –Poczekam na zewnątrz. Świeże powietrze dobrze mi zrobi.
Nie wiem, czy to było skierowane do mnie, czy też nie, ale przytakuję głową, ubierając buty. Dziewczyna wychodzi, a ja dostaję od Lisy wskazówki jak dojechać do domu jej przyjaciółki. Wywracam oczami. Jakby Nadia sama nie mogła tego zrobić… Zabieram klucze od samochodu z komody i w pośpiechu również opuszczam mieszkanie.
Zbiegam po schodach, aby dogonić jakoś dziewczynę. Mam nadzieję, że nie zwiała, bo nie daruję sobie, jeśli nie dowiem się, czego ona tutaj szuka. Kiedy jestem już przy głównych drzwiach, widzę ją stojącą na środku chodnika. Zaciskam szczękę, otwierając szybko drzwi i podchodzę do niej, szarpiąc jej nadgarstek, aby odwróciła się w moją stronę. Po chwili stoimy „twarzą w twarz”, więc patrzę prosto w jej oczy. Przestraszone oczy, które lekko mruży.
-Co ty tu robisz? Chcesz zniszczyć mi życie? –syczę wprost do jej ucha. Jestem zły, a nawet wściekły, choć nawet nie wiem, czym tak naprawdę jest to spowodowane.
-O czym ty mówisz? Nawet nie wiedziałam, że tu będziesz –mówi podniesionym głosem, spoglądając w moje oczy.
-Nie kłam. Pewnie coś sobie zaplanowałaś, ale wiedz, że ja nie dopuszczę do tego, aby Lisa się dowiedziała. Rozumiesz? –warczę, mocniej zaciskając palce na jej nadgarstku. Nadia jęczy z bólu, a po jej policzku spływa łza. Momentalnie poluźniam uścisk, puszczając jej rękę całkowicie.
-Jeśli będziesz ją traktował tak, jak mnie przed chwilą, to odejdzie od ciebie bez poznawania prawdy. –oznajmia i wymija mnie, rozmasowując swój nadgarstek, a ja stoję w miejscu, analizując wypowiedziane przez nią słowa.
                   

~Nadia~
 Każdy z nas zmaga się z trudnymi chwilami w życiu, później pojawiają się te dobre i całe naszego istnienie przeplata się z takimi momentami. Tylko dlaczego w moim życiu te ciężkie sytuacje pojawiają się tak często? Wszyscy, których napotkam na mojej drodze, muszą stać się dla mnie problemem lub stwarzać problem. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało.
Każdy oddech jest dla mnie coraz trudniejszy. Nie mogę oddychać, aż wreszcie otwieram drzwi klatki i znajduję się na powietrzu. Zatrzymuję się na chwilę i oddycham głęboko. To wszystko... To nie może być prawda! Nie może! Spodziewałabym się naprawdę wielu rzeczy, ale nie tego, że jeszcze kiedykolwiek w życiu go spotkam. A tym bardziej, że mimo wszystko będzie wzbudzał we mnie takie dwojakie emocje. Nie mogę w to uwierzyć. Nie chcę w to wierzyć!
Nagle czuję szarpnięcie mojej ręki i obracam się o 180 stopni. Jestem przerażona. Chcę zacząć krzyczeć, ale zauważam, że przede mną stoi Wellinger. Jego wyraz twarzy wskazuje na to, że jest zły, a nawet wściekły. Patrząc na niego, przypomina mi się wszystko. Przymrużam oczy... Nie chcę tego pamiętać. 
-Co ty tu robisz? Chcesz zniszczyć mi życie? -szepcze wprost do mojego ucha. Czuję, że moje ciało nie reaguje na to we właściwy sposób. Spoglądam w jego oczy.
-O czym ty mówisz? Nawet nie wiedziałam, że tu będziesz -mówię podniesionym głosem. Staram się udawać twardą i odważną, ale wcale taka nie jestem... 
-Nie kłam. Pewnie coś sobie zaplanowałaś, ale wiedz, że ja nie dopuszczę do tego, aby Lisa się dowiedziała. Rozumiesz? -mówi. Jego głos jest przepełniony jadem. Zaczynam się bać... Czuję, że chłopak jeszcze mocniej łapię mnie za rękę. Jego uścisk boli... Syczę z bólu, a pojedyncza łza spływa po moim policzku. Andreas puszcza moją rękę.
-Jeśli będziesz ją, traktował tak, jak mnie przed chwilą, to odejdzie od ciebie bez poznawania prawdy - oznajmiam, jednocześnie masując swoją rękę. Cholerny Wellinger...
Wymijam go i wreszcie znajduję się na parkingu. Nie jestem pewna, który samochód należy do chłopaka, ale nie muszę długo czekać, aby się o tym dowiedzieć. Andreas po chwili pojawia się obok mnie i otwiera samochód, wciskając jeden z przycisków na kluczyku. Wchodzę do samochodu i nie mówię ani słowa. Chłopak też się nie odzywa. W końcu co ma mówić? Skoczek nie pyta mnie o drogę, najwidoczniej Lisa dała mu wcześniej pełną instrukcję i mój adres. Świetnie, naprawdę świetnie... 
Mijamy kolejne ulice z dużą prędkością, a z radia wydobywa się cicha melodia jednej z moich ulubionych piosenek. Jestem ciekawa, czy płyta, z której ona leci, należy do Wellingera, czy do Lisy. Spoglądam na blondyna. On wyczuwa mój wzrok i ku mojemu zdziwienia przycisza radio.
-Trochę przesadziłem. Nie chciałem zrobić Ci krzywdy -mówi. Jest zmieszany i niepewny. Inny niż jeszcze kilka minut temu. Może ma rozdwojenie jaźni? Nie! On jest totalny chamem. Nienawidzę mężczyzn, którzy traktują gorzej kobiety, a tym bardziej, gdy używają do nich siły!
-Trochę? Nie jestem rzeczą, która nie czuje bólu -wykrzykuję. Mój głos jest podniesiony.  Jestem zła przez całą sytuację, w której oboje się znaleźliśmy, a on na domiar złego irytuje mnie jeszcze bardziej.
-A ja nie jestem idiotą, aby nie wiedzieć takich rzeczy. Nie chciałem, dobra? -oznajmia. Moją jedyną odpowiedzią jest prychnięcie. Chłopak jest zły tak samo, jak ja. Atmosfera w samochodzie zagęszcza się jeszcze bardziej. Coraz bardziej pragnę znaleźć się w domu...
 Resztę drogi przemierzamy w zupełnej ciszy, w której mam czas na rozmyślenia. Przypominam sobie wszystko, co nie powinno się zdarzyć. Wymazywałam to tyle razy ze swojej pamięci, a to musiało znowu powrócić. Nienawidzę tego! 
Wreszcie chłopak podjeżdża pod mój blok. Wyskakuję z samochodu, jak oparzona, mówiąc tylko jedynie "Dzięki". Ruszam do mojego mieszkania, gdy nagle coś mnie zatrzymuje. Czuję, że ktoś łapie mnie  za rękę. Odwracam się i znowu widzę, że przede mną stoi Wellinger. Czego on znowu ode mnie chce? 
-Poczekaj -słyszę z jego ust. Patrzę na niego, wyczekując na rozwój akcji. - Ja nie chciałem, żeby tak wyszło. Przepraszam. Naprawdę mi przykro.
-W zasadzie nie spodziewałam się, że mnie przeprosisz. Przeprosiny przyjęte. Nie miałam pojęcia, że cię jeszcze kiedykolwiek zobaczę, tym bardziej w takim momencie mojego życia -oznajmiam i nie czekając na odpowiedź, ruszam do swojego mieszkania. Czuję coś dziwnego w moim wnętrzu, co miesza się ze strachem, złością... Nie chcę tego czuć!
Wchodzę do mojego domu i rzucam się na kanapę w salonie. Ten dzień mnie wykończył. Czuję, że cała ta sytuacja spowoduje wiele kłopotów. Tak bardzo boję się konsekwencji tego wszystkiego...
Nagle słyszę dźwięk mojego telefonu. Jestem pewna, że to Lisa.  Nie chcę z nią rozmawiać, nie teraz. Komórka dzwoni przez długi czas, więc wreszcie ją odbieram. Ku mojemu zdziwieniu po drugiej stronie nie znajduje się blondynka, a Alex.
- Cześć! Przepraszam, że cię niepokoję. Chciałem dowiedzieć się, jak się czujesz - słyszę głos chłopaka. Jego telefon sprawia mi wielką radość. Ktoś się o mnie martwi, ktoś z kimś nie mam problemów...
- Już lepiej. Dziękuję, że dzwonisz - oznajmiam i uśmiecham się sama do siebie. Rozmawiam z nim jeszcze przez długi czas. To wspaniały facet. Chyba wreszcie Lisa znalazła dla mnie kogoś odpowiedniego, ale dlaczego właśnie w tym momencie, gdy wszystko tak bardzo się skomplikowało?

***
Witamy!
Ile nas tu nie było? Prawie rok, za co ogromnie przepraszamy!
Mamy nadzieję, że mimo wszystko ktoś jeszcze pamięta tą historię i chętnie podzieli się swoimi odczuciami po przeczytaniu rozdziału trzeciego.
A my jedynie możemy obiecać, że postaramy się dodawać kolejne w krótszych odstępach czasowych i serdecznie zapraszamy do komentowania.

Pozdrawiamy,

Anahi Müller  i  Lila Stich